3 tysiące kilometrów, 25 aut - Chorwacja na stopa
Po mokrym i zimnym Festiwalu Woodstock postanowiliśmy zażyć trochę słońca i ciepła. Padło na bardzo popularną w tym sezonie Chorwację. Plan zakładał przejazd autostopem, pokonanie wybrzeża, zwiedzenie Zadaru i Dubrownika oraz spanie "na dziko".
Przejazd do granicy Chorwackiej zajął nam 12 godzin, na Zadarskiej promenadzie zameldowaliśmy się po 26 godzinach podróży. Po zostawieniu części bagaży wybraliśmy się na zwidzenie miasta oraz spacer po porcie i kąpiel na pobliskiej plaży.
Kolejnego dnia udało nam się przemieścić do pobliskiej miejscowości Bibinje, w której spędziliśmy bardo przyjemne popołudnie oraz zostaliśmy zaproszeni na obiad przez parę Polaków. Następnym celem okazały się Wodice, spędziliśmy tam na 3 dni pływając, nurkując i czytając książki. Wieczorami w butach biegowych miałem okazję poznawać okoliczne ścieżki i wzgórza. Następnie przemieściliśmy się do Splitu, zwiedziliśmy stare miasto i czym prędzej w celu opuszczenia tłoku, samochodów i spalin popłynęliśmy promem do Vela Luki. Lokalizacja była dla nas zupełnie przypadkowa, a okazała się wspaniałym miejscem dającym ogromne możliwości do nurkowania oraz biegania. Po kilku dniach pojechaliśmy się do Korculi i dalej stateczkiem do Orebica, nad którym dominuje Góra św. Eliasza (sv. Ilia). Kolejnego dnia dotarliśmy do Dubrownika i rozpoczęliśmy podróż powrotną.
Ceny w Chorwacji są nieznacznie wyższe niż w Polsce, jedzenie w restauracjach poza miejscami typowo turystycznymi nie odbiega cenami od naszych cen. Największym problemem okazał się bagaż, który trzeba było mieć przy sobie przez większość czasu. W dużych miastach funkcjonują przechowalnie bagażu, koszt pozostawienia jednego plecaka to około 50 kun za cały dzień. Przez cały czas wyjazdu namioty rozkładaliśmy po zachodzie słońca, a zwijaliśmy dopiero kiedy upał nie pozwalał dłużej spać. Miejsca w których spaliśmy zawsze zostawialiśmy w takim stanie w jakim je zastaliśmy. Nigdy nie natrafiliśmy na żadne nieprzyjemności związane ze spaniem "na dziko". W czasie całego wyjazdu pokonaliśmy prawie 3 tysiące kilometrów przy pomocy 25 aut i życzliwych osób.
autor: Mateusz TUTTU Katowice