Pozostając w klimatach Beskidu Śląskiego, mamy okazję do ponownego przebycia znanego nam z pierwszej części Przewodnika biegowego, szlaku łączącego Klimczok z Błatnią. Jednak zanim tam dotrzemy, czeka nas spory odcinek pięknego beskidzkiego biegania nasyconego zapierającymi dech widokami.
Po wizycie w Beskidzie Małym tym razem ponownie udajemy się w znajome już tereny Beskidu Śląskiego. Wycieczkę rozpoczynamy we wsi Ostry, położonej niedaleko Lipowej. W centrum wsi znajduje się przystanek autobusowy oraz sporych rozmiarów parking, na którym możemy bez przeszkód zostawić samochód. Położony jest na łączeniu szlaków zielonego, żółtego i niebieskiego.
Wycieczkę rozpoczynamy we wsi Kocierz Rychwałdzki, położonej poniżej przełęczy Kocierskiej, która znajduje się na granicy województw śląskiego i małopolskiego. Jest to ta część Beskidów, która daje nam możliwość odpoczęcia od tłumów oblegających Szyndzielnię czy Czantorię. Po drodze nie napotkamy też żadnego schroniska PTTK.
Na miejsce możemy bez problemu dojechać autem gdyż przy wejściu w dolinę czeka na nas obszerny bezpłatny parking. Dla wszystkich niezmotoryzowanych istnieje również możliwość dotarcia na miejsce przy pomocy komfortowego autobusu. Z parkingu poruszamy się asfaltem w górę doliny około 1,2km. W tym miejscu powinniśmy napotkać odbijającą w prawo ścieżkę.
"Po zeszłorocznym starcie w juniorskiej edycji Pierra Menty, w tym sezonie nadszedł czas na powrót na Słowacką wersję tych pięknych zawodów. Po raz trzeci udało mi się wystartować w Bokami Zapadnych Tatier rozgrywanych po południowej stronie Tatr Zachodnich. Tegoroczna dziesiąta już edycja miała szczególny jubileuszowy charakter a organizatorzy starali się wszystko zorganizować jak najstaranniej.
Buty są najbardziej eksploatowanym elementem naszego ekwipunku. Zadbane nie tylko dobrze wyglądają, ale również utrzymują oddychalność, wodoodporność i mogą dłużej służyć. Przed zastosowaniem impregnatu buty należy oczyścić.
Po wyjściu z pracy można schować klucze do kieszeni, zasiąść w wygodnym fotelu i wygrzewać się pod kocykiem oglądając filmy. Alternatywą jest zebranie najlepszej na świecie ekipy, spakowanie nart i wyruszenie w góry przy świetle czołówek. Dla nas to właśnie ta druga opcja była naturalnym wyborem.
Tydzień pomiędzy świętem Trzech Króli, a kolejnym weekendem pojawił się w naszej świadomości, jako szansa na wyludnione i spokojne Tatry, bez tłumu turystów.
Krótka historia o tym, jak najzimniejszy weekend roku nie ostudził naszego entuzjazmu.
W górach przepięknie!