Test sprzętu w Nowej Zelandii
Kia Ora!
Dziś chcielibyśmy Wam trochę opowiedzieć o podróży na kraniec świata do kraju długiej białej chmury, który zwie się Nową Zelandią. Jeśli nie wiesz jak przygotować się sprzętowo do takiej podróży, serwujemy kilka praktycznych wskazówek, które wypracowaliśmy podczas 3-tygodni, które spędziliśmy w tym kraju.
Podróż samolotem
Dolecieć do Nowej Zelandii nie da się bezpośrednio. Lot składał się z trzech odcinków: Warszawa - Helsinki, Helsinki - Tokio Haneda, Tokio Narita - Auckland. Trwało to wszystko prawie 40 godzin. A na dokładkę na miejscu zdecydowaliśmy się od razu przelecieć na wyspę południową, by od niej zacząć. Powrót również nie był szybki. Z Auckland lecieliśmy do Los Angeles, tam 4-godzinny tranzyt i lot z Los Angeles do Warszawy, czyli w sumie jakieś 30 godzin.
W tak długiej podróży pomogło nam kilka gadżetów:
● Kłódka z systemem TSA do bagażu rejestrowanego (niezbędna również w przypadku zostawiania bagażu do przechowania w hostelach, czy na campingach).
● Poduszka dmuchana Sea To Summit, która mocno podwyższyła komfort snu w trakcie 11-godzinnego lotu, a w bagażu podręcznym nie zajmuje dużo miejsca
● Torba biodrowa, która jest na tyle mała i wygodna, że nasz paszport, portfel czy telefon mogliśmy mieć zawsze przy sobie
● Butelka na wodę, którą na nowo napełniliśmy po przejściu kontroli bezpieczeństwa, dzięki czemu na czas lotu mieliśmy wodę i nie trzeba było jej kupować na lotnisku
● Niewielka i ultralekka kosmetyczka, w której zabraliśmy kilka kosmetyków i szczoteczkę do zębów, by móc się odświeżyć w trakcie tej długiej podróży.
Road trip
17 listopada we Frankton oficjalnie rozpoczynamy nasz Road Trip po Nowej Zelandii. Przeżyliśmy 21 dni wspaniałej przygody, przemierzając drogi obu wysp i oglądając, jak przyroda budzi się na nowo z nadchodzącą wiosną. Klimat na wyspie jest bardzo różnorodny. W trakcie tych trzech tygodni spotkało nas kilka burz, kilka dni ulewnych deszczy, nawet jednodniowy powrót zimy i temperatury bliskie 0 stopni, ale było również sporo ciepłych dni, gdy żałowaliśmy, że nie zabraliśmy więcej krótkich spodenek.
Nasze sprzętowe wyposażenie na drugim końcu świata
W podróż zabraliśmy ze sobą namiot Tromvik II Fjord Nansen, który niezawodnie chronił nas przed ulewnym deszczem. Jego zaletą było to, że był super lekki (tylko 2kg!) i bardzo szybko schnął. Po deszczowej nocy wystarczyła godzina na słońcu i już był suchy, a gdy nie było słońca, to wystarczyło wrzucenie do samochodu i do wieczora też wysychał ;) Uwaga! Namiot wytrzymywał nawet w warunkach wiatru o prędkości 50 km/h.
Trochę za mały, jeśli mielibyśmy w dwójkę zmieścić się z całym naszym bagażem i wygodnie przespać noc, ale mając wypożyczony samochód, namiot służył nam tylko do snu. Przy tego typu podróży, gdy każdą noc spędzaliśmy w innym miejscu, ogromną zaletą było również to, że namiot bardzo szybko się składa i rozkłada, nawet w pojedynkę.
Na zdjęciu Kasia w piękny słoneczny dzień ubrana w lnianą koszulkę CHILO Fjord Nansen
Zmienny klimat na wyspach oznaczał duże wahania temperatur również nocą. Zupełnie inny śpiwór jest potrzebny, gdy temperatura jest bliska 0, a zupełnie inny, gdy dochodzi nawet do 20 stopni na plusie. Idealnym rozwiązaniem było zabranie dwóch śpiworów. Cieplejszy Nordkapp 500 i chłodniejszy Cumulus Lite Line 200. Cieplejszy śpiwór naprawdę nas ratował w czasie zimnych nocy, a lżejszy Cumulus świetnie się sprawdził w czasie naszego 2-dniowego trekkingu po parku narodowym Abel Tasman, gdzie klimat był trochę bardziej tropikalny. W tych zmiennych warunkach całkiem dobrze sprawdziły nam się również materace dmuchane Sea To Summit, które nie zajmowały dużo miejsca w bagażu, a zapewniały dobrą izolację i wygodę snu.
Freedom camping w Nowej Zelandii
Mając taki sprzęt, naszą główną formą noclegu były pola campingowe lub bardzo popularne i dobrze rozwinięte miejsca freendom campingu wyznaczone przez departament konserwacji. Poza tymi obszarami nie ma możliwości noclegu “na dziko”, chyba że ma się ochotę zapłacić spory mandat w dolarach nowozelandzkich. Miejsca freedom campingu większości były bardzo zadbane z różnego rodzaju udogodnieniami jak np. latryna :) Większość miała również dostęp do wody, czasem nawet trafiał się prysznic. W takich warunkach byliśmy sobie wdzięczni za zabranie sprawdzonego sprzętu campingowego.
Ułatwieniem w zmywaniu naczyń była lekka miednica i skoncentrowane mydło biodegradowalne w płynie, co pozwalało nam zmywać naczynia wszędzie, gdzie tylko był dostęp do wody. BIO mydło nieraz uratowało nas również, gdy trzeba było wziąć kąpiel w rzece, czy jeziorze.
Większość campingów położona jest w przepięknych miejscach blisko natury. Haczyk? Muszki Sandfly wszędzie, w ogromnych ilościach. Zabraliśmy ze sobą silny repelent, dzięki któremu dało się funkcjonować i polecamy zaopatrzyć się w niego każdemu, kto wybiera się w te strony świata. Gdybyśmy drugi raz lecieli do Nowej Zelandii, już wiemy, że moskitiera na głowę jest niezbędna. Filtr do wody w butelce, który ze sobą zabraliśmy, był nieodłącznym towarzyszem naszego funkcjonowania, wszędzie gdzie byliśmy nawet na campingach. Pomimo krystalicznie czystej wody wszędzie spotykaliśmy ostrzeżenia, aby przed piciem przegotować lub przefiltrować wodę. Zaoszczędziliśmy też dzięki temu trochę pieniędzy na kupowanie wody w butelkach.
Trekking i testowanie merino wool
Jedno z miejsc, które najmocniej utkwiło nam w pamięci to szlak, wzdłuż kraterów masywu wulkanicznego Tongariro. Czarno-czerwone skały, turkusowo niebieska woda w jeziorach kraterowych, unoszący się zapach siarki i widok na ogromny wulkan Tongoriro, który nadal jest aktywny. Na całym terenie masywu widać wydobywającą się ze szczelin parę.
Udało nam się złapać busa spod campingu, który o 4:50 podwiózł nas na początek trasy Tongariro Alpine Crossing. Czytając różne poradniki o tym szlaku wiele razy, ostrzegano przed miejscem największego wzniesienia, gdzie wiatr wieje z ogromną prędkością i mocno obniża się temperatura. Nawet kierowca busa żegnając się z nami, spytał, czy na pewno mamy wystarczająco ciepłej odzieży i dobrą kurtkę przeciwdeszczową, bo tego dnia wiatr miał osiągnąć prędkość 70 km/h. Okno pogodowe, by w dobrych warunkach przejść najtrudniejszy, ale też najpiękniejszy widokowo odcinek, zawęził do jednej godziny między 8 a 9.
Zmotywowani, by wyjść na szczyt na godzinę 8, ruszyliśmy i się udało. Widok był nieziemski!
Z całą pewnością oboje możemy przyznać, że bielizna termiczna z 40% wełny merino sprawdziła się znakomicie. Rześkim porankiem i na szczycie dawała nam cudowny komfort termiczny, nawet przy przepoceniu się wchodząc na górę, a gdy schodziliśmy i temperatura mocno się podwyższyła, nie czuliśmy przegrzania.
Trochę byliśmy przygotowani na to, że w południe, gdy będziemy schodzić może być już gorąco i duszno, dlatego zabraliśmy po dwie pary skarpet. Ja testowałam grubsze skarpety z 41% wełny merino Axter Kevlar, które mnie nie zawiodły. Były ciepłe i dobrze dopasowały się do stopy, dzięki wielu ściągaczom, ale gdy temperatura podczas schodzenia była już bliska 20 stopni, podmieniłam je na NEW TRIP, które pozwoliły lepiej oddychać moim stopom przy tak wysokich temperaturach i ciągłym ruchu. Krzysiek potestował NEW TREK KEVLAR, które mają w składzie 35% merino i włókna kevlar. Dawały dużo wygody i poczucia amortyzacji przy wędrówce po trudnym, skalistym terenie. Zapewniały też duży komfort cieplny podczas pierwszych, najzimniejszych godzin wędrówki. Na podmiankę Krzysiek zabrał HIKE LOW KEVLAR z włóknem Coolmax, które fajnie odprowadzały ciepło i wilgoć przy wyższych temperaturach.
Na koniec lista sprzętu, którego nie możesz zapomnieć, jadąc do Nowej Zelandii:
● Dobra kurtka przeciwdeszczowa - Nowa Zelandia, to wyspy pośrodku oceanu z bardzo dynamicznie zmieniającą się pogodą, na przemian pada lub mocno wieje. Kurtka przeciwdeszczowa to element odzieży, z którego korzystaliśmy niemal codziennie.
● Worki wodoszczelne - Tak jak wyżej wspomnieliśmy, klimat nowozelandzki o tej porze roku jest mocno wilgotny. Worki pozwoliły nam zachować suchą odzież i sprzęt.
● Czapka z daszkiem i krem z filtrem UV - ze względu na położenie wyspy i bardzo czyste powietrze, nawet w pochmurny dzień zalecane jest używanie kremów z filtrem, gdyż promieniowanie UV jest tam o wiele silniejsze niż w Polsce
● Lekkie koszulki szybkoschnące - same plusy: mniej ważą, szybko schną, nie chłoną zapachów tak szybko, jak bawełna.
Krzysiek i Kasia Parchańscy